Deluxe: Dobra, chciałoby się powiedzieć, że najsprawiedliwszym wynikiem byłby remis, ale Guadalajara była dziś lepsza od United i trzeba to przyznać - co nie jest łatwe, gdy kibicuje się Czerwonym Diabłom. Akcje naszych rywali były w większości przemyślane, piłkarze nie stremowali się tym, że grają z tak poważnym klubem i dlatego wygrali. Ponad to Meksykanie potrafią w biegu osiągać niewiarygodną prędkość, co udowodnili dzisiaj. Chicharito zagrał świetne, kolejne zresztą, spotkanie. Bardziej mi się podobał w barwach swego byłego klubu. Nie chodzi mi o jego nieodparty urok w czerwono-granatowych kolorach, ale o grę. Był szybki, zdobył gola. Pożegnanie z domowym klubem w naprawdę mistrzowskiej oprawie i w świetnym stylu. Tak sobie myślę, że może Sir Alex zdjął go, bo czuł, że jak tak dalej pójdzie, to Hernandez zdobędzie gola (dla nas), a możliwe, że on nie w taki sposób chciał pożegnać były klub. Nie można mieć do niego pretensji, najważniejsze, że jest z nami. Czuję, że wyrośnie na prawdziwą gwiazdę Diabłów, a kiedyś, w dalekiej przyszłości, może nawet stanie się legendą, jakich u nas nie mało. Reszta Diabełków w normie. Wykazał się Cleverley, Smalling i Rafael (albo Fabio, miałam hiszpański komentarz, a oni są tacy sami, więc ciężko się połapać ;D). Diouf to jakieś nieporozumienie. Nani mało się pokazywał, ale bramkę ma. Berbatov, jak mówiłam po pierwszej połowie, grał nieźle. Kuszczak jakiś był nierozgrzany, przez co jego interwencje w dużej mierze były kiepskie. Moim bohaterem zostaje sędzia z dezodorantem ;) Już widzę kolejki w sklepach Adidasa czy Nike'a po takie coś dla boiska. Btw, taka pora meczu najbardziej mi odpowiadała ze wszystkich i mimo porażki myślę, że warto było wstać tak wcześnie z łóżka. Żeby popatrzeć na drużynę w ostatnim meczu w USA. Wyciągnąć wnioski z ich gry. I tak dalej. Mimo takiego wyniku, jestem pełna optymizmu, kiedy myślę o nowym sezonie.
Miło, że tak dużo nas oglądało ten mecz ;)